W małżeństwie

Kłótnia to za mało

Niedzielny powrót z kościoła. Piękna pogoda. Dziecko zasnęło słodko w wózku. A my, choć świeżo przyjęliśmy Jezusa Eucharystycznego, zaczynamy kolejną kłótnię. Jak zwykle powodem jest drobiazg. Nawet nie ważne jaki. Od tego drobiazgu szybko przechodzimy na poważniejsze tematy, dotykamy jakiś naszych bolączek, czy zadawnionych urazów. Wcześniej wydawały się nie tak istotne – teraz nagle urastają do rangi wielkiego problemu. Dlaczego drobiazg potrafi wywołać burzę, o której nie łatwo zapomnieć i czasem długo dochodzimy do siebie?

Zastanawiam się nad genezą tego zjawiska. Prawdopodobnie jest ona złożona. Prawdopodobnie różnie bywa w zależności od sytuacji. Ale pewne typowe punkty można zauważyć.

Pierwsze co się nasuwa, to nie rozwiązywanie problemów od razu, ale odkładanie ich na później. Ze względu na zmęczenie, brak czasu, sprawy pilne i niecierpiące zwłoki. Albo z innych powodów. Choćby takiego, że gdy po całym dniu mamy parę minut dla siebie, to chcemy je spędzić miło i odkładamy trudne tematy na „lepszy moment”.

Albo wręcz przeciwnie. Wybuchamy mocno i wypowiadamy nieprzemyślane słowa. Zamiast pozwolić swoim emocjom odrobinę się wyciszyć. Nabrać dystansu. I wypowiedzieć ową trudność tak, by małżonka nie zranić, to dajemy się ponieść chwili. I mówimy wówczas zazwyczaj o wiele więcej niż myślimy.

Powodem może być też pewna nieumiejętność wypowiedzenia swoich przeżyć. Brak właściwych słów, określeń. Czasem nie potrafimy sami dokładnie zdiagnozować problemu. Boli nas jedna sprawa, ale takie prawdziwe źródło problemu jest gdzieś indziej. Istotną sprawą jest określanie problemu możliwie najprecyzyjniej. Dotarcie do samego sedna problemu. Nazwanie swoich uczuć, emocji. Odpowiedzenie sobie na pytanie: dlaczego mnie to boli? Co w moim życiu mogło spowodować, że ta sprawa jest w moich oczach tak ważna. Taka introspekcja i nazwanie wszystkiego po imieniu pomaga nam w dwóch sprawach: w zrozumieniu się wzajemnym, ale także w znalezieniu rozwiązania, które pomoże nam na przyszłość.

Bywa tak, że emocje, które się w nas kłębią są trudne do nazwania. Pomocą może być lista emocji, uczuć, którą zamieszczę na koniec. Czasem nie wiemy, jak określić to co przeżywamy. Używamy wielokrotnie tych samych słów w różnych sytuacjach, bo one wydają nam się najbardziej adekwatne… ale mamy poczucie, że nie do końca określają to, co chcielibyśmy wyrazić. Dlatego nawet jeśli jesteśmy oczytani, mamy bogate słownictwo i tak warto zerknąć sobie na tę listę i przypomnieć jak ogromną gamę uczuć człowiek przeżywa. I sam fakt występowania emocji, nawet tych bardzo nieprzyjemnych nigdy nie jest zły. Złe mogą być dopiero czyny do których owe emocje prowadzą. Kłótnia to za mało miłości, za mało starań… kłótnia to zawsze za dużo “ja” w tym, co od ślubu jest już “nasze”.

Panie Jezu, który dopiero co zamieszkałeś kolejny raz w moim sercu, proszę uzdalniaj je do dialogu z mężem/ żoną. Proszę Cię daj nam Swojego Ducha, Ducha łagodności, Ducha przebaczenia… a czasem Ducha ciszy, który pomoże mi w spokoju wysłuchać drugiej strony, Ducha zrozumienia wzajemnego. Panie, Twoi jesteśmy, uchroń nas przed „cichymi dniami”, czy nawet „cichymi godzinami”. Tobie powierzamy nasze dialogi, Ciebie do nich zapraszamy. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.