Okiem tatusia

Zabawa w sklep

,,Tu mówi tatuś” – to były moje pierwsze słowa do brzucha. A zatem – zaczynamy. Przyglądałem się Kindze, jak dodaje tutaj nowe wpisy i od pewnego czasu chodziła mi po głowie myśl, że może i ja bym się odezwał i czymś podzielił. Taki punkt widzenia tatusia. Talentu do powieściopisarstwa nie mam, chyba za bardzo wziąłem do siebie powiedzenie ,,Doskonałości nie osiąga się wtedy, kiedy nie można już nic dodać, ale wtedy, kiedy nie można już nic ująć.” (Antoine de Saint-Exupéry) Taki minimalizm. W takim razie teraz opiszę swoje spostrzeżenia dotyczące zabaw z dzieckiem.

Chciałbym nauczyć swoje dzieci tak się bawić, żeby nigdy się nie nudziły. W co się bawić, kiedy nie mamy zabawek? Co jest wystarczające do zabawy? (,,Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego…“)

Chciałbym zachęcić tatusiów do twórczych zabaw z dziećmi. Oraz do wymyślania zabaw  ,,z niczego”. Bo przede wszystkim chodzi o to, żeby być razem, żeby się bawić. Zabawki nie zawsze są niezbędne. I tu jedna uwaga. Nie jestem przeciwnikiem zabawek. Powiem więcej, nawet jestem wielkim miłośnikiem zabawek. Weźmy na przykład taką kolejkę. Lokomotywa JAK PRAWDZIWA (nawet w takim samym odcieniu zieleni) i wagony JAK PRAWDZIWE, nawet widać logo PKP, i przejazd kolejowy z PRAWDZIWYMI zaporami…

o czym mówiłem? Aha. W swoich wpisach chciałbym się jednak skupić na zabawach bez rekwizytów. No, może z wyjątkiem patyków. Patyki mogą być. A niekiedy są niezbędne. (Chociaż kto wie, może jeśli się już kiedyś doczekam kolejki… na razie nie ma o czym pisać)

Wyszedłem z dwuletnią córcią na spacer. Siedzimy na ławce między blokami.

Pamiętasz, jak dziś rano poszliśmy do zieleniaka po warzywa? Pobawmy się w sklep. Ty stań tutaj, wyobraźmy sobie, że to jest lada, a za tobą stoją skrzynki. Ja jestem klientem, poczekaj chwilkę zaraz do ciebie przyjdę z listą zakupów. (Teraz pantomima, zrobiłem trzy kroki i udaję, że otworzyłem drzwi :-)) Dzień dobry, ale ładne jabłka, a tu gruszki, tu leżą banany, tu beczka z kapustą (pokazuję w powietrzu co gdzie leży, wystrój sklepu zapożyczyłem z osiedlowego warzywniaka). Córcia dziwnie na mnie patrzy. Chyba za dużo produktów na raz. A to feler, westchnął seler. Dobra. Niech będzie to stragan z ziemniakami. Poproszę dwa kilogramy ziemniaków. Niedługo później córcia już ochoczo i z uśmiechem pakuje mi do siatki ziemniaki. I wydaje resztę. I mamy przy tym dużo radości.

Jeśli bawimy się na klepisku/żwirku i mamy PATYK to możemy narysować kontury sklepu/skrzynki/owoce, itp. Jeśli bawimy się na betonie, to możemy to wszystko dla lepszego efektu narysować kolorową kredą. (A jeśli ktoś nie umie rysować, albo umie tylko znaki drogowe? – wtedy niech narysuje szyld. Jest szyld, jest sklep. JAK PRAWDZIWY… 🙂 )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.