Rodzina

Skuteczność metod wychowawczych

Przeczytałam mądrą książkę, byłam na warsztatach, omówiłam to wszystko z mężem i konsekwentnie wdrażamy w życie usłyszane porady. Mija już miesiąc, a moje dziecko funkcjonuje dokładnie tak, jak wcześniej… Co mogę więcej zrobić? Gdzie szukać pomocy?

Dobra nowina

Wszystko idzie w dobrym kierunku. Możesz odpocząć w szukaniu i po prostu dalej robić swoje. Dlaczego? Zmiany wychowawcze nie dzieją się natychmiast. Im dziecko jest starsze, tym więcej czasu minie, aż przyswoi sobie nowe sposoby zachowania, czy nowe reguły obowiązujące w domu. Co to praktycznie oznacza? Że u dziecka półrocznego/ rocznego pewne zmiany możemy zauważyć już po tygodniu, czy dwóch. Za to u 6-7 latka zajmie to już pół roku. Oczywiście wszystko zależy od tego, nad czym rodzice postanowili pracować.

Jest to wspaniała nowina dla zestresowanych rodziców, którzy bardzo by chcieli dobrze wychować swoje dzieci… a wszystko idzie jakoś nie tak. To, że maluchy od razu nie „chwycą” naszych planów wychowawczych i nie podejdą do nich z entuzjazmem, to zupełnie zdrowy objaw. Przyzwyczajone już do konkretnych wzorców zachowań próbują swoim zachowaniem przekonać rodziców, by wszystko było jak dawniej. Potrzebują czasu (a czasem dużo czasu!) żeby przekonać się, że zaczęły obowiązywać nowe zasady i po prostu muszą się do nich dostosować.

Czas jest tutaj nieodzowny. I po prostu trzeba dać dzieciom ten czas na dostosowanie się do zmian. Dlatego jeśli zdecydowaliśmy się na określone postępowanie musimy być cierpliwi i konsekwentni i nie bać się, że coś robimy źle… po prostu wszyscy potrzebujemy czasu.

Trudne zadanie

Prawdopodobnie na początku będzie nawet trudniej, niż było przed wprowadzoną zmianą. Dlaczego? Bo każdemu z nas trudno jest dorastać do nowych odpowiedzialności. Dzieciom też. Będą więc rodziców sprawdzać, testować i próbować na wszelkie dostępne im sposoby. Wszystko po to, by wrócić do dawnego, znanego im stylu zachowań.

Dlatego właśnie potrzebujemy cierpliwości, umacniania się nawzajem w małżeństwie, że droga, którą obraliśmy jest słuszna i spokojnego podążania naprzód. Trud jest twórczy i warto go podejmować, choć na efekty często trzeba będzie długo poczekać.

Co może nam – rodzicom – pomóc? Zapisanie sobie planowanych zmian w kalendarzu i wracanie do tego po miesiącu, dwóch. Czasem po pół roku. I sprawdzanie, czy coś drgnęło w dobrym kierunku. Czy udało się wypracować jakąś umiejętność? Jeśli tak, to jesteśmy na dobrej drodze!

Po owocach ich poznacie

Drzewo zanim zaowocuje najpierw nabiera sił. Czasem na pierwsze owoce trzeba czekać kilka lat. Z dziećmi jest nieco podobnie. Może się zdarzyć, że dzieciństwo i młodość naszych pociech będzie burzliwa. Ich temperamenty mogą być takie, że dzieci łatwo wchodzą w konflikty. Albo wręcz przeciwnie zamykają się w sobie. Trudno do nich dotrzeć. Dowiedzieć się, co przeżywają.

Ostatnio rozmawiałam ze znajomą, mamą dorosłego syna. Dużo przeszła, zwłaszcza w jego dzieciństwie. Pytałam ją: „Ale co robić? Co robić wtedy, gdy nie wiem, co robić?” I udzieliła mi chyba najprostszej  i najskuteczniejszej rady pod słońcem: „Kochać”. „Ale jak?” „Przytulać, tulić i jeszcze raz przytulać.” Nasze dzieci są spragnione rodzicielskiej miłości, akceptacji (ich osoby a nie zachowania!) i przytulania.

A na końcu naszej rodzicielskiej drogi zobaczymy ich w szczęśliwych rodzinach. Spełnionych. Umiejących kochać. I to będzie nagroda za dzisiejsze starania. Cierpliwości!