Rodzina

Kilka słów o planowaniu

W życiu rodzinnym słowo “planowanie” jest słowem wyjątkowo trudnym. O ile będąc samemu świetnie sobie radziliśmy z planowaniem wielu spraw i to co do minuty. O tyle już po ślubie zaczyna się to zmieniać, a zupełnie przekracza możliwości, gdy pojawia się pierwsza pociecha.

Na początku możemy próbować żyć jeszcze dawnym rytmem. Więc zapraszamy znajomych na 16:00, bo wtedy nasze dziecko jest właśnie wyspane i najedzone, więc będziemy modli we w miarę korzystnych warunkach zamienić kilka słów. Ale okazuje się, że tego dnia, Zosia, Franek, czy Ania właśnie nie chce spać, odmawia jedzenia i jedyne na co ma ochotę to ciągłe wołanie: “Aaaaaa!” Trudno. Przecież to nasze śliczne maleństwo ma dopiero miesiąc. Spotkamy się spokojnie za pół roku. Tym razem my przyjedziemy. Na 15:00. O 14:50 orientujemy się że właśnie walczymy z zakładaniem kolejnej zmiany rajstopek i bodziaków, dziecko właśnie domaga się jedzenia, a przed nami co najmniej pół godziny drogi.

Dla rodziców to, co opisałam wydaje się normalne i nawet nie uwzględniłam wszystkich przeciwności piętrzących się po drodze. Dla jeszcze – nie – rodziców przesadzam i chcę ich wystraszyć. Wszystko jedno. Bo chciałam tym razem powiedzieć Wam, Kochani, o czymś innym. Znacie pewnie takie stwierdzenie: “Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga powiedz Mu o swoich planach.” Rodzicielstwo daje nam delikatny sygnał, że planowanie nie zawsze musi być wykonalne. Tak samo jest z całym naszym życiem. A jednak za ideał życia przyjmujemy dokładne planowanie i ścisłe wypełnianie owych planów. Czy jednak Bogu o to właśnie chodzi?

Po raz kolejny odniosę się do niedawno czytanego “Dzienniczka” s. Faustyny. Jezus mówi do niej: “Nie za pomyślny wynik nagradzam, ale za cierpliwość i trud dla mnie podjęty.” Planowanie jest czymś z pewnością dobrym, o ile jest dla nas pomocą, a nie powodem frustracji. Warto mieć pewne swoje założenia, znać swoje cele, bo inaczej nigdy ich nie osiągniemy. A przy tym wszystkim konieczna jest przestrzeń na Boże działanie. Konieczna jest radość i śmiech wtedy, gdy okazuje się, że wszystko jest inaczej niż myśleliśmy. Bo szatan tylko czeka na naszą złość, na nasze nerwy, na nasze złe słowa. I świetnie na tym buduje wielkie konflikty i podziały. A radosne poddanie się rzeczywistości w tym, co tak naprawdę nie ma znaczenia (godzina umówienia się, plany wakacyjne itd) otwiera nowe możliwości. Człowiek radosny jest o wiele bardziej twórczy i szybciej potrafi wykonać wiele rzeczy. Człowiek sfrustrowany łatwo zamyka się w swojej złości i nie potrafi przejść ponad nią do kolejnych rozwiązań, nie dostrzega nowych szans, nowych wyzwań.

Stąd moja zachęta: planujmy, ale nie przywiązujmy się do tych planów! Jezu, Ty bądź Panem także naszego planowania, naszego czasu i naszych obowiązków. Z Tobą chcę przeżywać je w radości i otwartości na pojawiające się szanse w moim życiu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.