Przed ślubem, Rodzina

Sakrament małżeństwa na codzień

Za nami Niedziela Świętej Rodziny. Od kiedy jesteśmy w Domowym Kościele wiemy, że jest to nasze szczególne święto. Wiemy. Ale nigdy nie miało to dla nas osobiście jakiegoś szczególnego znaczenia. W tym roku bp. Wiesław Śmigiel zachęca do odnowienia przyrzeczeń małżeńskich. Pisze:

“W przeżywaniu miłości ludzie wierzący otrzymali także szczególną pomoc, którą jest sakrament małżeństwa. Jest on „darem dla uświęcenia i zbawienia małżonków” oraz „stałym przypomnieniem dla Kościoła tego,co dokonało się na Krzyżu”, bowiem małżonkowie „wzajemnie dla siebie i dla dzieci są świadkami zbawienia” (papież Franciszek, Amoris laetitia, nr 74)

Pracując w poradni, często spotykam się ze stwierdzeniem, że dla młodych ślub jest tylko “dopełnieniem”, “formalnością”, “nic nie zmieni”. Tym razem nie będę dyskutować z tymi stwierdzeniami. Raczej chciałabym, zastanowić się nad tym, co zrobić, by “coś zmienił”. Jak ŻYĆ SAKRAMENTEM MAŁŻEŃSTWA?

Nasuwa mi się kilka myśli w tym temacie.

Po pierwsze: warto odnawiać przyrzeczenia małżeńskie. I w Niedzielę Świętej Rodziny i przy każdej innej sposobności. (Taka możliwość często bywa na rekolekcjach specjalnie adresowanych małżonkom!). Dlaczego? Żeby często i na nowo usłyszeć co sobie przyrzekamy. Żeby przypominać sobie do czego mnie  – żonę – ta przysięga zobowiązuje, jakie stawia przede mną cele. Oczywiście nie zrealizujemy ich swoimi siłami. Dlatego zanim wypowiemy słowa przysięgi wołamy o Ducha Świętego. Bez Jego działania nie osiągniemy tych celów nawet wykazując wiele gorliwej pobożności i dobrych zamiarów. Potrzebujemy Jego działania by On w nas kochał aż do oddania życia, był wierny do końca, służył nie wtedy, gdy mamy ochotę, ale każdego dnia.

Po drugie: warto odnawiać przyrzeczenia małżeńskie fizycznie 😉 Tak, tak… współżycie małżeńskie jest święte. I tak jak konstytuuje sam sakrament (bez podjęcia współżycia po zawarciu ślubu jest on jeszcze niedopełniony, nie nabrał ważności), tak później odnawia naszą sakramentalną więź.

Po trzecie: warto żyć sakramentem małżeństwa na codzień. Błogosławić, przebaczać, modlić się razem, dialogować. Modlić się mocą sakramentu nad sobą nawzajem i nad dziećmi. Kochać współmałżonka Bożą mocą, gdy nam już nie starcza naszej… albo gdy starcza, ale chcemy kochać jeszcze piękniej! Służyć sobie nawzajem.

Wiele razy doświadczyliśmy nagłego ozdrowienia po modlitwie właśnie, gdy powoływaliśmy się na moc sakramentu małżeństwa. Wiele razy wtedy, gdy nie umieliśmy się pogodzić modliłam się mocą tego sakramentu… i jakby ktoś nam zdjął zasłony złości z oczu. I możliwy był dobry, twórczy dialog. Wiele razy małżeńska modlitwa ratowała nas z rodzicielskiej bezsilności.

A bez tego? Wystarczy zaniedbać małżeńską modlitwę i dialog i już powoli do głosu zaczyna dochodzić nasz egoizm, nasze rozpychające się wszędzie “ja”… i kryzys gotowy!

Co więc zmienia sakrament małżeństwa? Wszystko! Pozwala nam z miłością i nadzieją wchodzić w Nowy Rok. W różnicach charakterów dostrzegać piękno i szansę, a nie zagrożenie. Przybliżać się wspólnie do Boga, bo przecież po to właśnie on jest – by razem do Niego iść.